Komentarz synoptyka: 2024-09-15
W ostatnio napisanym komentarzu z 8 września sygnalizowałem przebudowę cyrkulacji nad Europą i otoczeniem, która była przyczyną zmiany pogody z upalnej i suchej na deszczową, a na południu na powodziową. Wówczas na zachodzie Europy istniała odcięty od cyrkulacji zachodniej obszar zatoki obniżonego ciśnienia z chmurami i opadami, która sięgała wzdłuż Hiszpanii i wybrzeża Maroka aż po Wyspy Kanaryjskie, zaś nietypowo wzdłuż granicy Maroka i Algierii pojawiały się silnie rozbudowane zespoły chmur konwekcyjnych z silnymi opadami i burzami. W następnych dobach wyszły one nad Baleary i Morze Liguryjskie (czasem zwane Zatoką Genueńską).
Sygnalizowałem, że w ciągu kolejnych dni tygodnia zaczynając od wtorku, od Arktyki „wleje się” w ten obszar chłodna masa powietrza, z okolic Grenlandii, przez Morze Norweskie i Wyspy Brytyjskie, co wyraźnie wzmocni cyrkulację zatokową, zbliżającą się od SW nad obszar środkowej Europy. Na granicy między tymi kontrastowymi masami powietrza utworzyła się linia frontu leżąca od północy Morza Norweskiego przez Danię, Niemcy, Alpy, Włochy aż po Tunis, stopniowo penetrująca na wschód, wypierając ciepłe i suche powietrze wyżowe. Wzdłuż tej linii tworzyły się nieznaczne ośrodki niżowe, z nimi związane były i są „oczka” intensywnych opadów powyżej 25 mm/6h.
We wcześniejszych (wtorek, środa) rozwiązaniach naszego modelu opady ciągłe były szacowane na Dolnym i Opolskim Śląsku na 4-6 mm/h plus „szpilki” lokalnych zwiększeń, w miarę zbliżania się ośrodka od południa i jego stabilizacji nad Słowacją i Morawami opady na skutek orograficznego działania wzmacniały się, także i prognozy podnosiły natężenie deszczu. Obecnie sumy dwudobowe opadu w Kotlinie Kłodzkiej wynoszą 170mm (Stronie Śląskie), podobne są w Karkonoszach i na ich przedpolu, zaś na Śląsku Opolskim (Jarnołtówek) spadło w piątek i sobotę 217mm - dane na podstawie pomiarów telemetrycznych hydro.imgw.pl/#/map. Jak widać z przytoczonych liczb natężenie opadu jest rzędu 2/3 tego, jakie wystąpiły w powodzi z 1997 roku, ale na stokach masywu Jesennika (w Czechach na wschód od Kotliny Kłodzkiej) przekraczane są maksymalne sumy dobowe.
Z doniesień medialnych wynika, że zapory na Nysie Kłodzkiej i innych rzekach spływających z Sudetów zostały przygotowane (częściowo opróżnione), w przeciwieństwie do ówczesnej sytuacji. Pamiętam też, że wówczas ośrodek niżowy miał swoje ustabilizowane, kilkudniowe centrum nad Kotliną Czeską i nawet nad Saksonią, a w jego obszar dopływało chłodne i dość wilgotne powietrze znad Morza Północnego. Obecnie w obszar niżu zlokalizowanego nad Morawami, Słowacją i południem Małopolski napływa dość ciepłe powietrze znad Ukrainy, wcześniej zagarnięte znad Morza Czarnego. Niż ma tendencję do przejścia nad Węgry i tam będzie zanikał. W mojej ocenie przesilenie opadów nastąpi już dzisiaj (w niedzielę) w obszarze zachodniej części Beskidów, dłużej trwać będzie nad Sudetami i Bramą Morawską. Fale wezbraniowe będą się przetaczały do większych rzek (Nysy, Bobru) a nimi do Odry. Podobnie będzie w Małopolsce, opady nad zachodnimi Beskidami i Tatrami spłyną do Górnej Wisły, Soły, Dunajca i dalej do Wisły.
Sytuacja wychodzenia niżu z południa zazwyczaj występują w końcu czerwca lub początku lipca (przysłowiowe powodzie świętojańskie), wówczas na południu Polski pojawiają się intensywne opady spowodowane wychodzeniem znad Adriatyku niżów przemieszczających się przez Słowenię, wschodnią Austrię nad Czechy lub Słowację. Z taką sytuacją związane są wszystkie powodzie letnie w polskich górach (m.in. te z 1997 i 2010 r.). Opady trwają wtedy kilka dni, są intensywne i połączone z napływem przy podłożu chłodnego powietrza z N czy NW. Na ogół Sudety mają trochę lepsze warunki niż Karpaty i Bieszczady, choć np. powódź z 1997 roku w tej sytuacji synoptycznej występowała jedynie w tych górach (niż usadowił się nad Czechami i Saksonią).
W sytuacjach wejścia niżu genueńskiego w Polsce obserwuje się na wschodzie i w centrum pofalowany front układający się tak, że przebiega przez wschodnią Polskę, wówczas opady po chłodnej stronie frontu obejmują pas centralnej Polski ułożony z północy na południe. W górach i na pogórzach opady na froncie wzmacniane są orografią, napływające na równoleżnikowo ułożone stoki kolejne partie chmur „wylewają się” dając opady nawet do maksimum 455 mm deszczu w ciągu 3 dni (Kotlina Kłodzka, lipiec 1997 rok). Nie można porównywać sytuacji sprzed 27 lat z obecną, powodzie w górskich dorzeczach Odry i Wisły to może nie coroczna, ale co kilka lat powtarzająca się sytuacja, po tym lecie w zasadzie powinniśmy się cieszyć, że po okresie posusznym przynajmniej koryta głównych rzek napełnią się wodą. Ponieważ w kraju nie organizuje się polderów (suchych zbiorników przeciwpowodziowych), mogących przejąć nadbiegającą z gór falę powodziową, a raczej zabudowuje się takie dostępne obszary, ewidentnie zalewowe, to nic dziwnego, że straty od powodzi istnieją i istnieć będą.
Wspomnę jeszcze, że 27 laty temu startował pierwszy naukowo/operacyjny model prognozowania numerycznego w ICM UW, który dostarczył w lipcu alarmujących informacji o natężeniu opadów w Sudetach, ale mało kto temu wierzył. Wówczas prognozy sytuacji powodziowej wykonywane były „ręcznie” na podstawie analizy już występujących opadów i wznoszących się stanów wody w większych rzekach. Obecnie telemetryczna sieć pomiarowa jest bardzo rozwinięta, natężenie i sumy opadów mierzone są w wielu miejscach, podobnie jak stany wody i przepływy nawet na niewielkich rzekach spływających z gór. Działa też wiele systemów numerycznego prognozowania o różnej skali terytorialnej i czasowej, które dostarczają dokładnych prognoz natężenia deszczu. Może dzięki temu obserwujemy wczesną i wyprzedzającą reakcję służb i władz, a także dużą ilość informacji w mediach o zagrożeniach, skutkach opadów i prawidłowym zachowywaniu się w czasie powodzi. Tak właśnie powinno działać dobrze zorganizowane społeczeństwo i państwo – nie po fakcie, a przed jego wystąpieniem.
Dzisiejszego poranka na zdjęciach satelitarnych widać rozległy wir chmurowy obejmujący prawie całą Europę Środkową, od Chorwacji i Adriatyku na południu po Litwę na północy, od Saksonii i Czech na zachodzie po środkową Ukrainę, część Morza Czarnego i Rumunię. W południowej części tego wiru, tam gdzie większe zasoby wilgotności pasma systemów chmurowych są silniej rozbudowane i leżą bliżej siebie, dając silne opady, szczególnie na stokach nawietrznych gór. Nad centralną i północną Polską pasma te są nie tak wypiętrzone i wchodząc nad wysuszone podłoże opady deszczu słabną. W godzinach porannych linia frontu układa się nad Polską od Bramy Morawskiej przez Górny Śląski i Jurę, Ziemię Łódzką i południe Mazowsza, odnawia się nad północnym Podlasiem i Suwalszczyzną.
Wirowy ruch całej masy powietrza w niżu powodować będzie, że dzisiaj system frontowy północą przejdzie dalej na zachód, na południu będzie wycofywał się znad Beskidu Śląskiego i Wysokiego nad Sudety i tam znów wrócą, ale już ze słabnącą intensywnością opady deszczu. W poniedziałek resztki systemu frontowego leżeć będą jeszcze na południu, pozostała część kraju dostanie się pod rozwijający się wyż skandynawski. Zanim to nastąpi możliwe jest dzisiaj przechodzenie zespołów chmur Cb z ulewnym deszczem i może po południu z burzą tworzących się w cieplejszej, wilgotnej masie powietrza napływającej znad zachodniej Ukrainy nad SE i E kraju. Te już oddzielne zespoły konwekcji mogą dojść do centrum kraju.
Maciej Ostrowski, 15 września 2024; 07:40